„Kurde, jak ja tutaj trafiłem?”
Siedziałem po środku wypełnionej po brzegi sali, czując pewnego rodzaju obrzydzenie, że po wszystkim skończę, skończę o tak… słabo…
Przez kilkanaście lat podążałem w jednym kierunku, tylko po to, aby odkryć, że to wszystko, to zwykłe kłamstwo…
Spojrzałem na siebie… następnie na prawo i na lewo… i zobaczyłem setki innych osób w identycznej sytuacji jak ja… Tylko ONI byli uśmiechnięci.
Czy nie zdawali sobie sprawy co się z nami stanie?
Był piątek, czerwiec 2007 roku.
To był dzień, w którym wreszcie ukończyłem studia, wspaniały dzień, o którym od lat opowiadali mi rodzice.
„Musisz ukończyć studia, aby znaleźć dobrą pracę.”
Super, dzisiaj była okazja do świętowania…
Ale co będzie jutro?
Jutro każdy z nas miał okazje zmierzyć się z „Prawdziwym Światem”.
Szybko okazało się, że świat wcale nie jest taki kolorowy…
Większość osób, które razem ze mną kończyły studia (jeśli w ogóle udało się im znaleźć pracę) znalazło pracę poniżej swoich kwalifikacji i zarabiają teraz od 20 do 40 tysięcy rocznie.
Nie każdemu starcza nawet na opłacenie bieżących rachunków…
…A płacić trzeba, bo nikogo nie interesuje, że Cię nie stać.
„Prawdziwy Świat”, co?
Wracając do sali.
Gdy tak sobie siedziałem po środku sali pełnej osób i rozglądałem się dokoła… to zobaczyłem, że w dzień ukończenia studiów wszyscy bardzo się cieszą i nagle poczułem się jakoś dziwnie…
Ale bardziej niż o siebie, obawiałem się o nich…
Ja już wtedy dokładnie wiedziałem jaki będzie mój kolejny krok. Kilkanaście miesięcy wcześniej natrafiłem na branżę, która totalnie mną zawładnęła.
Dokładnie po 1,5 roku od tego czasu dodałem do mojego portfela biznesowego programy partnerskie i zacząłem rozwijać mój biznes przez Internet.
Dzięki temu zbudowałem 5-cyfrowy biznes w skali miesiąca i 6-cyfrowy w skali roku… bez wychodzenia z domu i bez wydzwaniania po ludziach.
Chcesz wiedzieć co odkryłem? Chcesz poznać specjalny system marketingowy, który służy do budowy stabilnego biznesu na lata? Bez skakania z kwiatka na kwiatek…?
.
Zatem,
Przeczytaj dokładnie to, co napisałem na tej stronie:
Paweł Grzech
.
.
.
.